Oswoić Starość. Rozmowa z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem

12 stycznia 2012 w Aktualności

Oswoić Starość. Rozmowa z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Ministrem Pracy i Polityki Społecznej, lekarzem

Maciej Zdziarski: Jest Pan z wykształcenia lekarzem. Czy adepci medycyny boją się starszych pacjentów?

Władysław Kosiniak-Kamysz: Student medycyny ma kontakt ze starszymi ludźmi od samego początku. Są zajęcia z geriatrii, a także z interny, której duża część to w praktyce geriatria. Zresztą jeśli lekarz nie jest pediatrą, to w szpitalu czy przychodniach spotyka głównie ludzi starszych. Kardiolodzy, endokrynolodzy, różnego rodzaju specjaliści nefrologii czy diabetologii to w praktyce lekarze osób starszych.

Czy jednak mimo nabytej wiedzy młody lekarz nie czuje lęku – nie tyle przed chorobami, co przed spotkaniem ze starszym człowiekiem, jego problemami, wątpliwościami?

Lekarz musi mieć świadomość, że w medycynie zajmujemy się człowiekiem, a nie tylko jego chorobami. Jesteśmy w stanie wycinkowo skontrolować każdą część organizmu ludzkiego, ale w sali szpitalnej czy w przychodni trzeba widzieć pacjenta w całej złożoności. Lekarz musi poskładać obraz z różnych informacji, które nie zawsze bezpośrednio wynikają z danej jednostki chorobowej. Takie podejście jest w medycynie niezwykle ważne i odróżnia pracę lekarza od diagnoz stawianych samodzielnie przez pacjentów.

Co więcej, w przypadku starszych pacjentów lekarz powinien wykazać się dodatkowymi umiejętnościami. Kluczem do nawiązania odpowiedniej relacji jest częste przebywanie z pacjentem i dużo rozmów. Trzeba poświęcić czas na zrozumienie potrzeb seniora: czy jest osobą samotną – bo to się często zdarza – czy potrzebuje wsparcia socjalnego lub społecznego, czy ma bliższą lub dalszą rodzinę, która może pomóc itd. To są te zagadnienia, które silnie różnicują poszczególnych pacjentów.

Na pewno ważne jest też to, by okazywać podejście partnerskie do osób starszych. Nie na zasadzie: „A, to jest starsza osoba, ona już niewiele rozumie”. Wprost przeciwnie – trzeba mówić precyzyjnie, jasno, zrozumiale, należy wykazać się empatią i zrozumieniem dla przeżyć seniora. Starsi ludzie – a szczególnie ci, którzy są samotni – gdy znajdą się w szpitalu, oczekują zainteresowania od lekarzy, pielęgniarek i w ogóle od personelu medycznego. Ta rola społeczna medycyny jest moim zdaniem bardzo ważna.

Dobrym słowem można leczyć tak jak lekarstwami?

Nie da się poznać pacjenta, nie rozmawiając z nim. Wciąż najważniejszym elementem badania lekarskiego jest wywiad. W ciągu ostatnich 20 lat technologia i technika medyczna rozwinęła się w niesamowitym tempie, ale wciąż podstawą jest to samo co kilka wieków temu: rozmowa i badanie pacjenta przez lekarza.

Kiedy lekarz może poznać bliżej starszych pacjentów?

Najlepszą okazją są dyżury nocne. To jest zresztą wyjątkowy sprawdzian dla młodego lekarza. Na moim oddziale miałem pod opieką 60 pacjentów, do tego dochodziły jeszcze przyjęcia w nocy. To bardzo duża odpowiedzialność, i to przez kilkanaście godzin. Z drugiej strony to właśnie wtedy najlepiej poznaje się chorych.

Są też bardzo prozaiczne sytuacje dnia codziennego, które wymagają aktywności lekarza w kontakcie np. z pracownikiem socjalnym. W szpitalu, w którym pracowałem, mieliśmy pracownika socjalnego, który kontaktował się z gminnym ośrodkiem pomocy społecznej. Szpital jest takim właśnie miejscem, które pozwala wychwycić moment, kiedy należy wejść ze wsparciem społecznym, wsparciem socjalnym. Wychodzi na jaw, jaka jest prawdziwa sytuacja, czy potrzebne jest zapewnienie opieki np. w zakładzie opiekuńczo-leczniczym lub domu pomocy społecznej. W szpitalu wiele rzeczy widzi się bardzo precyzyjnie, bardzo jasno.

Zamienił Pan szpital na gabinet ministra pracy i polityki społecznej. Pana ministerstwo zajmuje się polityką senioralną. Czy praktyka pracy z osobami starszymi wpływa jakoś na Pański punkt widzenia w sprawach dotyczących osób starszych?

Na pewno czerpię z osobistych doświadczeń, z tego, że jestem lekarzem. Zawsze, oprócz wykonywania obowiązków stricte medycznych, starałem się rozmawiać z pacjentami, szczególnie z tymi samotnymi. Taka rozmowa była dla starszych ludzi niezwykle istotną sprawą. Widziałem radość w oczach seniorów, że ktoś zainteresował się ich problemami, zapytał o samopoczucie, zażartował. Myślę, że to jest rzecz najważniejsza: żebyśmy dawali poczucie osobom starszym, że są potrzebne, żeby ich nie zostawiać samych, żeby pokazywać, że są pełnowartościową częścią społeczeństwa.

Z badania PolSenior, prowadzonego pod kierunkiem prof. Piotra Błędowskiego i prof. Tomasza Grodzickiego, wynika wyraźnie, że nie można mówić o jednej starości. Dlatego trzeba wspierać pod względem zdrowotnym i opiekuńczym tę grupę osób starszych, która jest już w fazie życia wymagającej ciągłej opieki. Zarazem jednak musimy zrobić wszystko, by osoby młodsze, które nie borykają się jeszcze z poważnymi problemami medycznymi, jak najdłużej utrzymywać w zdrowiu i aktywności.

Przez cały 2012 rok trwały obchody Europejskiego Roku Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej. Nie możemy jednak zakończyć działań na rzecz seniorów 31 grudnia! Mamy plany i konkretne działania, które już trwają. W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej powstał Departament Polityki Senioralnej. Utworzenie departamentu to początek wieloletniego procesu, jakim jest budowanie polityki senioralnej. Temu celowi służy przyjęty przez rząd Program Aktywności Społecznej Osób Starszych.

Czy emerytura to czas na aktywność?

Mamy osoby w wieku emerytalnym, które kończą swoją aktywność zawodową, ale są w bardzo dobrej formie, są aktywne życiowo i mogą być bardzo przydatne dla społeczeństwa. Warto łączyć ich aktywność społeczną ze wsparciem mentorskim dla młodszych pokoleń. Warto, żeby doświadczenie życiowe, które nabyły te osoby, było przekazywane. Mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością jako lekarz, który pracował z osobami starszymi, że aktywność i poczucie, iż starszy człowiek jest potrzebny, sprzyja dłuższemu życiu w zdrowiu.

Bo zazwyczaj jest tak, że kończy się aktywność zawodowa i zaczyna się pustka na emeryturze. Bujany fotel i pustka…

Na szczęście pojawia się coraz więcej organizacji, które próbują tę pustkę wypełnić. W moim poczuciu państwo musi wspierać taką aktywność – czy to jest aktywność edukacyjna, realizowana przez uniwersytety trzeciego wieku, czy aktywność wolontariacka. Obecnie dobrze rozwinięty jest wolontariat młodzieży, istnieją różne organizacje skautowskie, są organizacje chrześcijańskie, które angażują młodzież i skupiają ją w wolontariacie. Jak pokazują doświadczenia ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wolontariat osób starszych jest bardzo silny, starsi ludzie też chcą współuczestniczyć we wspieraniu różnych idei, trudnych spraw…

To trochę brzmi jak herezja, bo sądzi się, że to starszym ludziom należy pomagać, a Pan mówi: „Niech starsi ludzie pomagają”.

Ale starsi ludzie chcą pomagać! Nie możemy zapominać, że starzenie się społeczeństwa jest wielkim osiągnięciem cywilizacyjnym – żyjemy dłużej, również jakość naszego życia w ostatnich kilkudziesięciu latach znacząco się zmieniła. Poprawiła się opieka zdrowotna, szczególnie dostęp do wysokich technologii w medycynie. Wszystko to wpływa pozytywnie na proces starzenia się. Nie możemy też zapominać, że wielki potencjał społeczny tkwi w osobach kończących właśnie aktywność zawodową.

Rozmawiam na co dzień z wieloma starszymi osobami. Okazuje się, że mają niespożyte zasoby energii, doświadczenia, humoru i chęci do działania! Często seniorzy mają tej energii wielokrotnie więcej niż my, młodzi ludzie, i dlatego uważam, że zmienia się oblicze polskiej starości. Widzę w tym ogromną szansę na zmiany i ważne zadanie dla polityki społecznej.

Jak wyglądają te zmiany?

Obserwuję, jak powiększa się – choćby tylko w ubiegłym roku – liczba organizacji tworzonych przez osoby starsze. To wynika z potrzeby bycia aktywnym. Coraz częściej uniwersytety trzeciego wieku powstają w małych ośrodkach, w gminach. Naszym wspólnym celem – rządu i samorządów – powinno być pomaganie w rozwoju nie tylko UTW, lecz także wszystkich rodzajów stowarzyszeń, fundacji wspierających aktywność edukacyjną osób starszych. To działalność prowadzona z ogromnym pożytkiem dla seniorów i całego społeczeństwa.

Myślę też, że warto korzystać z potencjału, jaki mają w sobie osoby dojrzałe, osoby doświadczone, zwłaszcza przy realizacji takich zadań jak opieka nad najmłodszymi. W małych gminach – to jest szczególnie dobry przykład – mamy wielu doświadczonych nauczycieli, którzy już przeszli na emeryturę, i oni nadal mają chęć przynajmniej częściowej aktywności, nawet zawodowej. To nie musi być zawsze odpłatna aktywność, ale np. pomoc w świetlicach, w domach kultury, w klubach dziecięcych. Myślę, że wsparcie ze strony seniorów byłoby bardzo cenne dla osób, które tam pracują. Taki mentoring jest zresztą potrzebny, bo młodym osobom czasem brakuje doświadczenia. Dojrzały nauczyciel w wielu sytuacjach mógłby sporo przekazać tym, którzy dopiero wkraczają na ścieżkę zawodową.

Jest taki stereotyp, że osoby starsze boją się komputera, telefonu, SMS-a…

Gdy widzę, jak piszą maile, w jaki sposób obsługują tablety czy komórki, to widać, że te narzędzia i nowe technologie są już w dużym stopniu do nich przystosowane. Nie jest więc tak, że starsi ludzie boją się nowoczesnych urządzeń, trzeba im tylko pomóc w ich obsłudze. Znakomicie tutaj sprawdza się pomoc wnuków, bo inne jest zaufanie do kogoś z rodziny, a inne do obcej osoby. Gdy wnuk ma trochę cierpliwości i poświęci chwilę, by pokazać dziadkowi jedną, drugą rzecz, to senior z kolei może opowiedzieć o rzeczach, których młody człowiek nie znajdzie w Internecie – o swoich przeżyciach,
doświadczeniach. To właśnie podczas takich chwil ta solidarność międzypokoleniowa zaczyna się realizować.

Czy wspieranie relacji międzypokoleniowych pomoże oswoić starość jako zjawisko społeczne?

Warto myśleć o oswajaniu starości, gdy jest się jeszcze młodym. Aby myśleć o starzeniu się jako czymś ważnym i zasługującym na szacunek, nie trzeba mieć 60, 70 czy 80 lat. Warto oswajać starość swoich rodziców, swoich dziadków i… w samym sobie.

W jaki sposób?

Nie traktując jej jako skazania na banicję. To nieprawda, że na starość wszystko się kończy. Jestem pod ogromnym wrażeniem wielu starszych osób, które spotykam. Widzę, jak wiele radości odnalazły w życiu, będąc osobami bardzo dojrzałymi. Dobrym przykładem są słuchacze uniwersytetów trzeciego wieku, którzy nie tylko uczęszczają razem na wykłady, uczą się i poszerzają swoją wiedzę, lecz także integrują się ze sobą, wspólnie spędzają czas wolny i po prostu się lubią.

Pamiętam spotkanie ze słuchaczami Uniwersytetu Trzeciego Wieku z Ostrowa Wielkopolskiego podczas targów „Aktywni 50+” w Poznaniu. Tamte miesiące to był dla mnie bardzo wyczerpujący i trudny czas, środek debaty emerytalnej, wielkie polityczne emocje każdego dnia. Tymczasem rozmowa z seniorami, którzy przyjechali z Ostrowa, była fascynująca i bardzo mnie wzmocniła. Zwłaszcza ich trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, ich rady, by zachować pewien dystans, bo są rzeczy najważniejsze w życiu. Gdy kilka miesięcy później byłem w Ostrowie Wielkopolskim na jubileuszu ich UTW, bardzo dziękowałem za to, że dali mi tyle energii. Nie wiem, czy od kogokolwiek dostałem większy ładunek energetyczny niż od tych dojrzałych, starszych osób…

Najważniejsze, że oni potrafią się tą pozytywną energią podzielić. Na swoim uniwersytecie mają bardzo ciekawy utwór przewodni, można powiedzieć, że to ich hymn. O ile dobrze pamiętam, refren brzmi mniej więcej tak: „Licz czas, w którym możesz zrobić coś dla siebie i innych”. To pokazuje, że ten czas, który mamy, warto w pełni wykorzystać. Bo wielu z nas ma taką skłonność do narzekania, mówimy: „A, ja się poświęcam tylko dla innych”. Natomiast to, co ci seniorzy mówią, brzmi zgoła inaczej: „Rób coś, co jest ważne dla ciebie i innych!”. Poświęć się i dla siebie, i dla innych. To niezwykle ważne przesłanie.

Czyli angażując się w aktywność, np. uniwersytetu trzeciego wieku, pomagam sobie i nie wstydzę się o tym mówić?

Tak, przychodzę do uniwersytetu trzeciego wieku, bo chcę być z ludźmi, bo chcę się rozwijać, bo chcę wyjechać na spotkania, bo chcę poznać coś nowego. A że dzięki temu też daję radość innym i sam jestem odbiorcą ich radości, to tym lepiej! Nie traktujmy aktywności osób starszych wyłącznie jako poświęcania się dla innych. Jeżeli będziesz człowiekiem szczęśliwym, to tego szczęścia innym dasz dużo więcej. To prosta zasada, znana od bardzo dawna, ale myślę, że bardzo prawdziwa.

Tylko że czasem trzeba ją usłyszeć od kogoś starszego, prawda?

Tak, bo to inaczej brzmi w ustach seniorów. Mogłoby się wydawać, że oni już tylko mogą oczekiwać, że już tylko mogą brać od nas, a tymczasem oni wciąż dają i wymagają od siebie coraz więcej.

Czy po tym roku, bardzo aktywnym i bogatym, będą kolejne kroki?

Oczywiście, w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej cały czas tworzymy struktury polityki senioralnej. Powstał Rządowy Program Aktywności Społecznej Osób Starszych – dokument umożliwiający finansowe wsparcie konkretnych inicjatyw. W 2012 roku przekazaliśmy 20 milionów złotych, a w 2013 na dofinansowanie przedsięwzięć związanych z działalnością edukacyjną dla osób starszych chcemy przeznaczyć kwotę dwukrotnie większą. To będą dotacje dla uniwersytetów trzeciego wieku, a także dla organizacji pozarządowych proponujących działania poza systemem UTW.

Jest jeszcze komponent systemowy, który chcemy ogłosić we wrześniu 2013 r. Mam na myśli długofalową politykę senioralną Polski na kilka najbliższych lat, trzeba ją bowiem planować w łączności z prognozami demograficznymi i z poczuciem odpowiedzialności.

Jak będzie wyglądała praca nad komponentem systemowym?

Po pierwsze zbieramy dobre pomysły i łączymy je ze sobą. Bardzo bym chciał, żeby odbyły się szerokie konsultacje społeczne. Wcześniej sformułujemy ramy programu, bo wtedy łatwiej się prowadzi dyskusje, i nawet jeśli te ramy nie będą doskonałe, ale zostaną określone, to konsultacje społeczne pozwolą je skorygować. Aby to jednak było możliwe, potrzebny jest wkład społeczeństwa w tę politykę systemową państwa. Tego nie można sformułować zza biurka w gabinecie. Efektywne tworzenie polityki senioralnej będzie możliwe tylko przy skoordynowaniu działań pomiędzy różnymi instytucjami i – co najważniejsze – w kontakcie z tymi, którzy chcą być aktywni, którzy już dzisiaj doświadczają efektów naszych działań na rzecz osób starszych.

Urodził się Pan w 1981 roku. Czy fakt, że za koordynowanie polityki starzenia się społeczeństwa odpowiada najmłodszy w rządzie minister, to paradoks, szansa, znak czasu?

Może tak musi być, że także w tym wymiarze realizuje się solidarność międzypokoleniowa. Bardzo liczę na osoby starsze, na wspólną pracę.
Ogromnie się cieszę z tego, że przypadła mi ona w obowiązkach konstytucyjnych, i chciałbym jak najlepiej się wywiązać z tego zadania. Mam nadzieję, że sprostam stawianym wymaganiom. Będzie to możliwe, jeśli praca z seniorami będzie wspólna i solidarna.

 

Władysław Kosiniak-Kamysz – od listopada 2011 roku Minister Pracy i Polityki Społecznej. Doktor nauk medycznych, ukończył studia medyczne na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 2008 roku lekarz Kliniki Chorób Wewnętrznych i Medycyny Wsi Collegium Medicum UJ. Członek Rady Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum UJ. W 2010 roku z wyróżnieniem obronił pracę doktorską. Prowadził badania naukowe w Emory University School of Medicine w Atlancie. W latach 2010–2011 jako Radny Miasta Krakowa zajmował się problematyką polityki społecznej oraz ochrony zdrowia.