Z parkinsonem da się żyć przez wiele lat. Choroba bywa uciążliwa, ale nie jest śmiertelna

5 sierpnia 2014 w UTW bez granic

Rozmowa z dr hab. Anną Krygowską-Wajs, neurologiem z Katedry i Kliniki Neurologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego

dr hab. Anna Krygowska-Wajs

dr hab. Anna Krygowska-Wajs

Jakie są pierwsze objawy choroby Parkinsona?

U wielu pacjentów pojawiają się spowolnienie ruchowe, drżenie kończyn i drżenie palców. Najczęściej dotyczy to jednej strony ciała. Zazwyczaj objawy trwają dość długo, zanim chory zwróci na nie uwagę i uda się do lekarza. Niejednokrotnie dopiero po postawieniu diagnozy pacjent przypomina sobie, że już jakiś czas temu zmienił mu się charakter pisma. Zauważa, że od wielu lat występowały u niego zaparcia czy nadmierna potliwość. Dopiero później dochodzą do tego spowolnienie ruchowe, sztywność kończyn, zaburzenia snu, problemy z myśleniem.

Choroba rzeczywiście dotyczy tylko osób starszych?

Prawdą jest, że występuje częściej u osób po 65. roku życia, ale zdarzają się chorzy w wieku 20 czy 25 lat. Są to jednak rzadkie przypadki, o podłożu genetycznym.

Do kogo udać się po pomoc, kiedy zaczniemy podejrzewać u siebie chorobę?

W pierwszej kolejności – do lekarza rodzinnego, któremu powinniśmy dokładnie opisać wszystkie symptomy. Ten powinien skierować do neurologa, najlepiej specjalizującego się właśnie w parkinsonie. To usprawni diagnostykę i przyspieszy postawienie diagnozy.

Jak wygląda diagnostyka?

Opiera się głównie na obserwacji objawów, ich opisywaniu przez chorego i doświadczeniu lekarza. Nie ma badania diagnostycznego, które ze stuprocentową pewnością potwierdzi, że mamy do czynienia z chorobą Parkinsona. Możemy zastosować badanie PET, czyli pozytonową tomografię emisyjną. Jest ono jednak trudno dostępne i daje rozpoznanie tylko w przybliżeniu. Dlatego to tak ważne, by trafić do lekarza specjalizującego się w parkinsonizmie. Będzie potrafił postawić diagnozę już na podstawie objawów. Oczywiście pacjent powinien przejść badania neuroobrazowe, np. tomografię komputerową, aby wykluczyć inne schorzenia. Część objawów przypisywanych chorobie Parkinsona może równie dobrze być symptomami np. guza mózgu. Trzeba go najpierw wykluczyć.

Czy tę chorobę da się wyleczyć?

Mimo ogromnego postępu w leczeniu schorzenie pozostaje nieuleczalne. Potrafimy całkiem sprawnie niwelować objawy, ale o całkowitym wyleczeniu na razie nie ma mowy. Choroby nie da się za trzymać, ona ciągle postępuje. Potrafimy jednak na tyle nad nią zapanować, że pacjent może normalnie funkcjonować przez wiele lat. Nie umiemy też wyeliminować przyczyny, bo ta wciąż pozostaje nieznana.

Chorzy muszą przyjmować leki?

Tak. Leczenie farmakologiczne dobiera się indywidualnie. Istnieje też leczenie wspomagające, np. fizykoterapia, bo aktywność ruchowa pacjentów jest niezwykle istotna. Spowalnia postęp choroby, pozwala utrzymać sprawność.

U osób w zaawansowanym stadium istnieje również możliwość leczenia chirurgicznego. Wykonuje się tzw. głęboką stymulację jądra niskowzgórzowego. Mówiąc obrazowo, do mózgu wprowadza się elektrodę, która przez stymulator wyłącza to, co powoduje objawy choroby. Choć pewnie brzmi to dość poważnie, zabieg jest mało inwazyjny. Do mózgu dociera się przez maleńki otwór w czaszce. Po trzech dniach pacjent wraca do domu, a efekty są spektakularne: objawy zmniejszają się nawet o 80 proc.

Postęp w leczeniu jest szybki? Możemy powiedzieć, że za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat choroba będzie uleczalna?

Trudno to przewidzieć. Ciągle trwają badania np. nad możliwością leczenia komórkami macierzystymi czy przeszczepami. Choć pracuje się nad tym już od wielu lat, to ciągle faza eksperymentów.

Jeżeli przyczyna choroby jest nieznana, to czy można mówić o profilaktyce?

Nie można. Są przesłanki, które pozwalają stwierdzić, że pewne substancje przyczyniają się do rozwoju tego schorzenia. Wiadomo, że choroba częściej występuje na terenach rolniczych, tam, gdzie stosuje się środki do uprawy roślin, np. pestycydy. Tę obserwację potwierdziły badania kliniczne – wspomniane środki powodowały u zwierząt właśnie chorobę Parkinsona. Część przypadków ma podłoże genetyczne, objawy występują również po niektórych lekach albo po częstych urazach głowy.

To znaczy, że istnieją chorzy obciążeni genetycznie?

Tak. U ok. 10 proc. pacjentów występuje obciążenie genetyczne, na które nałożyły się czynniki środowiskowe.

Ludzie słyszący diagnozę traktują ją jak wyrok?

Tak się zdarza, choć nie powinno się myśleć w ten sposób. Są choroby znacznie gorsze, znacznie bardziej utrudniające życie. A z chorobą Parkinsona można żyć przez wiele lat.

Choroba skraca życie?

Nie, choć trochę je utrudnia.

Czy podczas pracy w Krakowskim Stowarzyszeniu Osób Dotkniętych Chorobą Parkinsona spotkała Pani osoby, którym to schorzenie złamało życie? Przerwało karierę, marzenia?

Wręcz przeciwnie. Spotykam ludzi, którzy prowadzą działalność naukową, są artystami, pracują zawodowo. Żyją dokładnie tak jak przed rozpoznaniem. Zresztą po to właśnie jest stowarzyszenie – by ludzie usłyszeli od innych, że z tą chorobą da się normalnie żyć.